Przez całe 3-letnie życie Jasia udało nam się uniknąć szpitali. Właściwie najgroźniejszą dolegliwością jaką złapał mój pierwszy syn było lekkie zapalenie oskrzeli. Być może to zasługa tego, że nigdy jakoś specjalnie nie trzymaliśmy go pod kloszem (izolacja, unikanie miejsc publicznych itp), a może o prostu to dobre geny, bo i ja do chorowitków nie należę. Gdy zatem z zaledwie 4 tygodniowym Maksem dostaliśmy skierowanie do szpitala byłam nieco przerażona.