sobota, 5 września 2015

Podróże z niemowlakiem - Bieszczady



Mam duży sentyment do Bieszczad - prawdopodobnie dlatego, że to właśnie tam udaliśmy się z moim obecnym mężem na pierwszy wspólny wyjazd. Pamiętam, że była to majówka 2006 roku, byliśmy wtedy na drugim roku studiów. Pojechaliśmy stopem, w ciemno z plecakami i spaliśmy na sianie, tyle było wówczas ludzi. Nauczyło nas to, że choć nie są to tak może popularne góry jak Tatry, to i tak lepiej rezerwować jakieś lokum dużo wcześniej (choć oczywiście spanie w stodole było super i miało swój klimat :)) Od tamtej pory byliśmy w Bieszczadach w sumie pięć razy, ostatnio w lipcu tego roku.
To było trochę jak spełnienie marzeń - zabrać naszego syna na nasze ukochane połoniny i wspólnie cieszyć się widokami. Wybór miejsca na wakacje był dla nas oczywisty odkąd Jasiu przyszedł na świat. I tak jak wymarzyliśmy - było cudownie :) Czy góry to dobre miejsce dla maluszka? Oczywiście! Muszę powiedzieć, że Jasiu wydawał się dużo bardziej zadowolony niż na Sycylii. Pamiętajcie, że pobyt w górach to nie tylko wspinaczka i całe dnie na szlaku. To inne powietrze, cudowne widoki, a także mnóstwo opcji na całkiem spokojne spędzenie dnia (np.ścieżki przyrodnicze lub lokalne zabytki). Jeśli do tej pory zawsze jeździliście nad morze, jest sposobność by rozważyć inną opcję :)
 
Poniżej znajdziecie kilka wskazówek, które pomogą wam zaplanować wyjazd w Bieszczady (a pewnie też i inne góry) z maluszkiem. Jeśli będziecie mieć dodatkowe pytania, piszcie śmiało, post zawsze można edytować :)
 
Najlepszy termin
Choć oficjalnie wakacje dobiegły końca, to właśnie wrzesień w moim odczuciu jest jednym z najlepszych miesięcy do wyjazdu w Bieszczady, zwłaszcza z maluchem. Liczba turystów widocznie spada i na szlakach jest zdecydowanie przyjemniej. Optymalna jest też temperatura - zwykle nie ma już takich upałów (które raczej nie sprzyjają noszeniu dzieci w nosidle i ogólnie wspinaczkom - jest po prostu trudniej i wypija się więcej wody), ale nadal jest całkiem ciepło. Innym dobrym terminem będzie czerwiec i początek lipca. Lipiec był dla nas zupełnie nowym terminem - widać było, że sezon dopiero się rozkręcał - trudniej może było złapać stopa, ale za to mniejsze były kolejki w lokalnych sklepikach i można było wędrować po górach nie słysząc co chwila "Cześć" :)  Sierpień raczej odradzam, zwłaszcza okolice weekendu z 15 (byliśmy w tym terminie 2 lata temu) - nie dość, że na szlakach jest pełno ludzi, to i dojazd w Bieszczady zdecydowanie się wydłuża z uwagi na ogromny ruch na drogach.
 
Kiedy i co rezerwować
Podczas studiów wybieraliśmy na noclegi schronisko PTTK w Wetlinie. Było dobrą bazą wypadową, na miejscu była stołówka z pysznym jedzeniem, a obok dobrze zaopatrzony sklep. Dwa lata temu liczba chętnych na wspólny wyjazd wyniosła aż 10 osób, postanowiliśmy więc wynająć dużą chatę. Był marzec i okazało się to nie lada wyzwaniem. Ostatecznie się udało, ale wykonałam na prawdę mnóstwo telefonów, a mąż spędził wiele godzin w sieci szukając kolejnych potencjalnych lokum. W tym roku, nauczeni doświadczeniem postanowiliśmy zarezerwować dom już w styczniu. Udało nam się "zdobyć" domek, który wypatrzyliśmy właśnie dwa lata temu i choć był styczeń, pozostał nam tak na prawdę ostatni wolny termin, właśnie na początku lipca (a z tego co mówili gospodarze to już na przyszły rok mają wstępne rezerwacje na połowę terminów wakacyjnych..). Także jak widzicie, trzeba działać bardzo wcześniej :) spełnieniem naszych marzeń była chata Zacisze pod Otrytem prawie na końcu świata w miejscowości Dwernik. Czemu była idealna na wakacje z dzieckiem:
- trochę na uboczu, ale jednak nadal dość blisko do wejść na szlaki
- bezpośrednio nad rzeką San
- mieliśmy z mężem i Jasiem osobną sypialnię plus dodatkowy duży pokój z pięcioma pojedynczymi łóżkami dla dojeżdżających ekip
- salon był z aneksem kuchennym - mogłam więc gotować i mieć Jasia na oku
- w odległości 15-20 minut pieszo był sklep i restauracja
- co najważniejsze -prócz domku mieliśmy do dyspozycji dużą działkę z boiskiem do siatkówki, piłką, rakietami do badmintona, miejscem na ognisko i grilla, zadaszona wiatą i no i po prostu masę trawy. Do tego widok na połoninę :) był o tyle ważny punkt, ze podczas dwugodzinnej drzemki dziennej oraz wieczorem, gdy Jasiu poszedł spać, mieliśmy duże możliwości jeśli chodzi o "dorosłe" rozrywki. także pomimo, iż były to wakacje z dzieckiem, doświadczaliśmy namiastki "starego" życia, mogąc spędzać miło wieczory przy ognisku w gronie przyjaciół.
Oczywiście dom nie jest niezbędny aby wakacje były udane. Warto jednak przynajmniej mieć do dyspozycji dodatkowy pokój, aby mieć gdzie się podziać gdy maluch śpi.

Dojazd
Minusem Bieszczad jest ich lokalizacja - dojazd tam zajmuje trochę czasu(od 6,5 do nawet 8 godzin), zwłaszcza w okresie letnim. Z uwagi na Jasia, zdecydowaliśmy się podzielić trasę na dwie części z przystankiem w Krakowie. Wyjechaliśmy w sobotę na porę drzemki młodego Do Krakowa dojechaliśmy w około 3,5 godziny. Na miejscu spędzilismy dwa fantastyczne dni (przy okazji załapaliśmy się na koncert muzyki żydowskiej), a w dalszą podróż wyruszyliśmy w poniedziałek około 10:00. W Bieszczady pozostało nam około 3,5 godziny drogi. Dłuższy postój (z obiadem i możliwością wyszalenia się Jaśka) zaplanowaliśmy w Sanoku. Tam też zrobiliśmy zakupy w markecie na pobyt (ostatnia Biedronka znajduje się w Ustrzykach Dolnych - jest czynna aż do 23! :) Powrót zaliczyliśmy już w jeden dzień, ale też podzieliliśmy trasę na 3 części i na każdym z postojów spędziliśmy około godziny aby Jasiu odetchnął od siedzenia w foteliku. Generalnie w drodze głównie spał :)
 
Jak spędzać czas?
Jadąc w tym roku w Bieszczady nie mieliśmy konkretnych planów jeśli chodzi o chodzenie po górach. Z resztą, większość szczytów już zdobyliśmy w poprzednich latach. Chcieliśmy po prostu móc doświadczać klimatu tego miejsca i spędzić miło czas z naszym synem oraz grupą przyjaciół. Już od początku też byliśmy świadomi, że będzie inaczej niż do tej pory, tzn. będziemy dostosowywać się do naszego syna. Będziemy dobierać trasy oraz godziny wyjść do jego możliwości, a nie naszego widzimisię. Zaczęliśmy od krótszych tras, a gdy dłuższa okazała się za długa, staraliśmy się modyfikować kolejne plany. Gdy wieczorem lało, kolejnego dnia nie szliśmy w góry, bo wiedzieliśmy, że na szlaku będzie ślisko i może być niebezpiecznie schodzić z maluchem w nosidle. Rezygnowaliśmy z wypraw także gdy było ponad 30 stopni, ewentualnie chodziliśmy na krótkie trasy po 17. Jeśli pogoda była niepewna i obawialiśmy się deszczu, zamiast iść w góry jechaliśmy do miasta. Gdy na szlaku zerwał się silny wiatr i zebrały chmury, zawróciliśmy do auta.
Na końcu postu znajdziecie opis miejsc i szlaków, które my zaliczyliśmy w tym roku z Jasiem.

Co warto zabrać w Bieszczady?
1) Nosidło. W przypadku dziecka do roku rekomendowane są nosidła ergonomiczne (miękkie, które nosimy z przodu lub na plecach). Jeśli macie strasze dzieci, które już pewnie siedzą i chodzą, możecie kupić lub wypożyczyć nosidło górskie, noszone na plecach, często z opcją plecaka. U nas Jasia nosił tata, ja nosiłam plecak z ekwipunkiem.

2) Plecak. Najlepiej całkiem spory (nasz był trochę za mały).  Na wyprawę w góry musicie zabrać zapas wody i jedzenia zwykle dla trzech osób, do tego cieplejsze ubrania, pieluchy, chusteczki, krem do opalania, telefon, aparat.. trochę tego jest :)

3) Kurtki przeciwdeszczowe. Pogoda w górach bywa bardzo zmienna. Podczas dwutygodniowego pobytu doświadczyliśmy zarówno mega upałów, ulewnych deszczów oraz zwykłych ciepłych i słonecznych dni, idealnych na wypad na szlak. Kurtki warto nie tylko zabrać na wyjazd, ale także mieć przy sobie podczas dłużych wędrówek :)

4) Buty treckingowen (najlepiej za kostkę). Dotyczy to zwłaszcza osoby, która będzie nosiła maluch w nosidle. Na szlakach zazwyczaj są kamienie, musicie mieć twarde podeszwy i czuć się pewnie w obuwiu, które macie na sobie aby nie patrzeć co chwila pod nogi. Przyzwoite buty w niezłej cenie możecie kupić w Decatlonie.

5) Zapas pieluch na cały wyjazd. Nam brakło na 2 ostatnie dni (jakoś źle wyliczyłam przed wyjazdem). Niby sklepy były i pieluchy jakieś mieli, ale jak na złość nigdzie czwórek.. No i musieliśmy się wybrać w poszukiwania co zajęło nam trochę czasu. Lepiej zatem zaopatrzyć się z góry. To samo dotyczy zapasu mleka modyfikowanego i słoiczków.

6) Dmuchany basenik dla dziecka. On przyda się chyba na każdym letnim wyjeździe. Gdy jest zbyt upalnie by iść w góry, kąpiel w basenie jak znalazł :)

7) Puzzle piankowe lub matę. Patrząc na zdjęcia naszego domku nie dostrzegliśmy nigdzie dywanu. Tuz przed wyjazdem wybrałam się więc do komisu i kupiłam piankowe puzzle.. w księżniczki :) cóż, takie były :) Na miejscu okazało się, że na dole, w salono-kuchni są kafelki. Także puzzle były jak znalazł na kącik zabaw.

8) Ekipę znajomych :) w tym roku na wyjeździe przewinęło się dużo cioć i wujków (mniej więcej w połowie wyjazdu nastąpiła zmiana przyjezdnych :). W grupie zawsze raźniej, zwłaszcza jak ma się takie towarzyskie dziecko jak Jasiu. No i wieczory przy ognisku były zdecydowanie weselsze w zacnym gronie..:)

Czy warto brać wózek?
Nie dość że zabraliśmy wózek, to jeszcze taki wielki z pompowanymi czterema kołami, który zajął nam 1/3 bagażnika. Pomyśleliśmy, że na górskie tereny będzie lepszy. Rzeczywistość okazała się taka, że wózek praktycznie nam się nie przydał. Skorzystaliśmy z niego właściwie tylko podczas wyprawy do Sanoka (a tam w zupełności wystarczyłaby mała parasolka) i dwa razy gdy szliśmy do lokalnego sklepiku, ale i tam był asfalt. A tak na prawdę, to spokojnie dalibyśmy radę z samym nosidłem. Zatem odpowiadając na pytanie - nie jest on niezbędny, jeśli już to jakiś mały składany.

Jakie jedzenie dla malucha zabrać na wyprawę w góry?
Nam najlepiej sprawdziły się kanapki (lub po prostu buła) oraz musy wyciskane z tubki. W najlepszej cenie znajdziecie je w Biedronce, produkowane przez Kubuś - kosztują około 2,50 zł. Zazwyczaj wychodziliśmy na szlak po obiadku Jasia, także takie przekąski w zupełności wystarczały. Awaryjnie zawsze jeszcze był cyc :) Oczywiście pamiętajcie też o wodzie dla malucha. Dobrze jest mieć ją pod ręką, np. w bocznej kieszonce plecaka.
 
Poniżej kilka inspiracji na wypady z maluchem:
1) wieś Dwernik -> Otryt (896 m. n p.m.) -> Chmiel
Od tej trasy zaczęliśmy, bo mieszkaliśmy u stóp Otrytu. Trasa na górą wiedzie przez las, nadaje się więc na upalny dzień (tak było w naszym przypadku). Wchodzi się około 45 minut. Na grzbiecie znajduje się Chata Socjologa - Obserwatorium Astronomiczne, w którym można odpocząć i.. zanocować :) Nie ma tu prądu, nie można używać telefonów komórkowych ani laptopów, nie obowiązuje też cisza nocna. Ciekawe miejsce :) Idąc dalej dotrze się na Trochaniec - najwyższe wzniesienie Otrytu. Aby nie wracać tą samą drogą, zdecydowaliśmy się na zejście w miejscowości Chmiel - wiedzieliśmy bowiem od naszych gospodarzy, że w Chmielu są stawy i można zjeść świeżego pstrąga. Taki też był finał naszej wyprawy :) Z Chmiela do Dwernika wróciliśmy pieszo, niestety już asfaltem, ale na szczęście nie było daleko.
 
2) miejscowość Smerek -> Fereczat -> Okrągak -> Jasło -> Cisna
To była nasza najdłuższa (6 godzin) i najcięższa trasa, ale było warto - widok z Jasła jest bowiem przepiękny. Auto zostawiliśmy z Smereku przy wejściu na szlak (koło sklepu). Idąc szlakiem zdobywa się kolejno Fereczat, Okrąglak, wreszcie Jasło i małe Jasło. Zejście jest w Cisnej i ten moment jest właśnie najgorszy - jest stromo i to całkiem długi odcinek także kolana na końcu już trochę wysiadają. Na szczęście szlak kończy się przy Siekierezadzie, popularnej knajpie w miejscowości Cisna. Koniecznie spróbujcie tam pierogów ze szpinakiem i bryndzą - nawet Jasiu skosztował :) Z Cisnej do Smereka najlepiej próbować wrócić stopem lub busem.
 
3) Przełęcz wyżna (parking) -> Połonina Wetlińska -> Wetlina
Połonina Wetlińska jest jednym z najbardziej znanych i najczęściej odwiedzanych bieszczadzkich miejsc. Choć przyciąga tłumy, zatem bywa "gęsto", nie można jej nie zaliczyć. Widoki są bowiem niesamowite, przy sprzyjających warunkach pogodowych widoczność wynosi nawet 150 km i widać Tatry! Zazwyczaj zdobywaliśmy Połonine zaczynając w Wetlinie, a kończąc w Brzegach. Jeśli jednak wybieracie się z dzieckiem/dziećmi, najlepiej wybrać podejście żółtym szlakiem z Przełęczy wyżnej (między Brzegami górnymi a Wetliną) - jest zdecydowanie najkrótsze, zajmuje około 45 minut. Po wejściu na górę zobaczycie najwyżej położone bieszczadzkie schronisko, Chatkę Puchatka (1228 m n.p.m.). To doskonały punkt widokowy na pasmo Otrytu, niemal cały grzbiet Połoniny Wetlińskiej, Połoninę Caryńską, dolinę wsi Caryńskie, Tarnicę, Rawki i pasmo graniczne. Zamiast jednak zawracać, warto przejść całą połoninę (około 1h), a następnie zejść szlakiem czerwonym do Przełęczy M. Orłowicza (1,5h), a dalej szlakiem żółtym do Wetliny (1h). Nam cała trasa zajęła około 4,5 godziny. W Wetlinie zaś udaliśmy się do schrobiska PTTK na wspaniały Placek po Bieszczadzku - obowiązkową pozycję podczas wizyty w Bieszczadach. Pozostało jeszcze wrócić na parking. Można to zrobić albo stopem, albo busem, którego łapiemy jak stopa lub wsiadamy bezpośredno pod sklepem w Wetlinie.

4) Muzeum Beksińskiego w Sanoku
Dobra opcja gdy pada. Muzeum jest ogromne, poza pracami Beksińskiego znajdziecie tam też sztukę sakralną. Potem można wybrać się obiad / lody i dzień zapełniony :)

5) Wyprawa do Polańczyka nad Jezioro Solińskie
to znana miejscowość uzdrowiskowa. Znajdziecie tu dużo miłych knajpek, straganów z bibelotami no i oczywiście wspaniałą zaporę wodna na rzece San :) W tym roku byłam tam pierwszy raz, i choć sporo padało, to i tak wyprawę uważam za udaną. Jasiu chyba też, bo po raz pierwszy zjadł danie z menu dziecięcego - oczywiście klasyczne bieszczadzkie danie, czyli pierogi ruskie :)
 
 A teraz trochę zdjęć :)
W drodze na Otryt
Chata socjologa (Otryt)

Fereczat


chillout na Jaśle

Jasło

 

Siekierezada (Cisna)


PRZED..

..I PO :)

Zapora nad Soliną

Oto dlaczego warto mieć dobre buty..

Próby łapania stopa

Połonina Wetlińska

Połonina Wetlińska

przerwa na kanapkę :)

przyłapani na kanapkowaniu..:)

góry są super! :))

Mały sędzia :)


 
 

1 komentarz:

  1. Wow, ile cennych i przydatnych informacji. Warto przeczytać i skorzystać. Odkąd mam dzieci to już niemal całkiem odzwyczaiłam się od wysokich butów. Zdecydowanie wolę na przykład takie trampki https://butymodne.pl/trampki-damskie-c87981.html zwłaszcza o tej porze roku. Tym bardziej, że jest z czego wybrać dla siebie.

    OdpowiedzUsuń