niedziela, 27 września 2015

To już jest koniec.. kilka liczb i faktów na podsumowanie mojego urlopu macierzyńskiego


Właśnie dobiega końca ostatni dzień mojego urlopu macierzyńskiego - od jutra wracam do życia zawodowego! I wiecie co - nawet się cieszę :) Ostatni raz byłam w pracy 4 lipca 2014 roku (nie licząc dwóch epizodów po parę godzin), co oznacza, że spędziłam w domu prawie 15 miesięcy, z czego trochę ponad rok już z Jasiem. Zastanawiam się, kiedy to zleciało i jakim cudem tak szybko - wszak pamiętam ostatnie przygotowania do narodzin młodego, jakby to było raptem z miesiąc temu.
A teraz jest już takim dużym chłopakiem.. Pomyślałam sobie, że fajnie byłoby w jakiś sposób podsumować ten okres. Bo jednak całkiem sporo się wydarzyło odkąd na świecie pojawił się Jan :)
 
Każdy z nas ma inne wyobrażenie tego, jak wygląda pierwszy rok życia z maluchem. Myślę, ze nie będę zbyt daleka od prawdy ryzykując twierdzenie, że większość pomyśli o zarwanych nocach, tonach pieluch i wielkim zmęczeniu przeplatanym z jeszcze większą radością. Sama gdzieś czytałam, że kobiety, które wracają do pracy mówią "wreszcie odpocznę". Moje doświadczenia były trochę inne - bo, drogie przyszłe mamy i tatusiowie - każde dziecko jest inne, więc nie nastawiajcie się z góry na to, że będzie ciężko (choć oczywiście może być). Nie stresujcie się opowieściami znajomych o tym, jak to kończy się wasze życie towarzyskie i jak to powinniście wyspać się na zapas (Krzysiek, nie słuchaj ich!!!). Jest bowiem nadzieja - chcę ją wam teraz dać dzieląc się swoimi doświadczeniami -  w pigułce :)
 
Na początek chciałam tylko zaznaczyć, że  nowelizacja przepisów prawa i wydłużenie urlopu rodzicielskiego (oraz możliwość dzielenia go z partnerem) była świetną decyzją :) W moim otoczeniu zdecydowanie wzrosła liczba ciąż, co jest budujące :) Skłamałabym pisząc, że nie wyobrażam sobie bym mogła wrócić do pracy gdy Jasiu miał  tylko 6-7 miesięcy, niemniej możliwość obserwowania jak rośnie i się rozwija przez calutki rok była wspaniałym doświadczeniem. Jak wyglądała otoczka tego roku - przeczytajcie sami :)
 
PRZEZ OSTATNI ROK..
  • ..zarwałam dwie noce - obie w szpitalu, tuż po narodzinach kiedy to faktycznie prawie nie spałam; potem zdarzyło misie pare razy trochę nie dospać, ale zwykle na własne życzenie - bo położyłam się o 2 czy 3, a Jaśko postanowił wstać np.o 7 (co było wczesna porą jak na jego możliwości..)
  • ..spałam średnio po 8 godzin, czyli przynajmniej o godzinę dłużej niż chodząc do pracy. Oczywiście wstawałam w nocy do Jasia - aby go przykryć, dać smoczka czy włączyć szumisia, szybko jednak wracałam do trybu snu :) Młody okazał się czystym tatusiem - kochającym długie spanie (rekord padł w Nowy Rok - spał z nami do jakiejś 10:40). Od jutra wracam do wstawania przed 7 - i myślę sobie, że może być ciężko..
  • ..przeczytałam około 35 książek (nie licze tych dla dzieci), co było chyba moim rekordem od czasów podstawówki :) uwielbiam czytać, cieszę się, że miałam wreszcie na to trochę więcej czasu
  • ..spędziłam, razem z Jasiem i mężem, około 35 dni w podróży. Zaliczyliśmy Sycylię, Bieszczady, Gdańsk, Poznań, Kraków oraz kilka okolicznych działek. Zarówno dla mnie jak i mojego męża był to zdecydowany rekord jeśli chodzi o podróżowanie odkąd zaczęliśmy pracować. Wracam do pracy z zapasem 26 dni urlopu więc liczę, że przyszły rok będzie pod tym kątem udany :) Jak więc sami widzicie, dziecko nie jest przeszkodą w podróżowaniu, raczej stanowi świetną motywację - pragnie się mu bowiem pokazać cały świat!
  • ..spędziłam minimum 730 godzin spacerując z Jaśkiem na świeżym powietrzu (zakładając, że codziennie były to 2 godziny - a w ciepłe dni zdarzały się nawet 4), co daje aż 30 dni w ruchu! Moje nogi nigdy dotąd nie wyglądały tak dobrze :D Poza tym świetnie poznałam swoje osiedle oraz tereny w promieniu kilku kilometrów :)
  • ..chodziłam na fitness częściej niż przed ciążą - minimum 2 razy w tygodniu, czasem nawet 4. Dzięki temu (choć pewnie jednak bardziej spacerom i karmieniu..) nie tylko szybciutko udało mi się wrócić do wagi sprzed ciąży, ale nawet uzyskać efekt kilku kilogramów "na minusie" :)
  • ..pozbyłam się z domu telewizora i zaoszczędziłam wiele wieczornych godzin (patrz: punkt dotyczący książek i fitnessu)
  • ..poznałam  6 super mamusiek z osiedla, z którymi spędziłyśmy setki godzin na wspólnych spacerach i wymianie doświadczeń - mam nadzieję dziewczyny, że utrzymamy kontakt!
  • ..po 11 latach powróciłam do swojego naturalnego koloru włosów - szary bo szary, ale wreszcie nie będzie odrostów (yeah!)
  • ..poznałam Łódź od strony miejsc przyjaznych dzieciom - zostałam stałym bywalcem Baby Club Cafe, Tubajki, Fitness Klub Rytm oraz restauracji Lokal, Spółdzielnia czy Angelo
  • ..zaprzyjaźniłam się z jeansami, trampkami i bawełnianymi T-shirtami (zwłaszcza z Pan Tu nie stał)
  • stałam się ekspertem do spraw żywienia niemowląt, dziecięcych kupek oraz zwalczania katarku
  • wyzbyłam się wstydu przed samotnym śpiewaniem na głos
  • no i wreszcie - ponad pół roku temu założyłam bloga i opublikowałam 41 postów, które w sumie uzyskały prawie 11 tysięcy wyświetleń. Dziękuję, że jesteście ze mną, teraz pewnie mnie będzie trochę mniej, ale będę :)
Generalnie, powiem  wam szczerze,nie mogę się już doczekać powtórki :) choć słyszałam, że często kolejne dziecko jest totalnie różne od pierwszego więc pewnie nie będzie już tak różowo. Chętnie się jednak o tym przekonam na własnej skórze :)

Cóż, zakańczam na dziś, już po 22.. wypiję jeszcze lampkę wina i czas spać - w końcu jutro do pracy :)
Dobrej nocy!

PS.A jak zmienił się Jasiu przez ten rok?

Zaczęło się tak..




A dziś jest tak :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz