niedziela, 17 stycznia 2016

Podróże z niemowlakiem - Budapeszt zimą


Wobec tak dużej ilości dni wolnych miedzy świętami a Nowym Rokiem nie mogliśmy choć na kilka dni nie wyjechać z Łodzi. Długo zastanawialiśmy się, czy wybrać kierunek zagraniczny, czy bardziej ekonomiczny wyjazd krajowy. Początkowo skłanialiśmy się do drugiej opcji wychodząc z założenia, że co to za przyjemność podróżować zimą z małym dzieckiem, skoro i tak pewnie większość czasu spędzimy w jakimś wynajętym mieszkaniu. No i że lepiej zainwestować w wakacje.W końcu jednak, zapewne pod wpływem opowieści o kolegi o niedawnym pobycie w Stanach, doszliśmy do wniosku, że kiedy mamy podróżować samolotem jak nie teraz, kiedy młody ma zniżkę, póki mamy wielki zapał do podróży. Pozostał zatem tylko wybór kierunku.



Kilka lat temu przejeżdżaliśmy przed Budapeszt nocą w drodze autokarem na Bałkany. Miasto wyglądało niesamowicie piękne - oświetlone monumentalne budynki nad rzeką - wiedzieliśmy, że kiedyś musimy tu wrócić. Teraz nadarzyła się okazja. Plusem był lot - trwający niecałą godzinę (dla porównania podróż pociągiem trwa ponad 10 godzin), z niezbyt odległego Lotniska Chopina w Warszawie i do tego ze świetnym układem godzin lotów, który pozwalał na spokojne wyszykowanie się i zjedzenie obiadu w każdą ze stron. Cena biletów też była całkiem atrakcyjna, jedna z najniższych w tym okresie (w podobnej cenie były jeszcze tylko Ateny). Zatem klamka zapadła - już w październiku zarezerwowaliśmy bilety i nocleg. Teraz pozostawało czekać i liczyć, że młody będzie zdrowy. Szczęśliwie był :)

O szczegółach naszego lotu przeczytacie w osobnym poście ->> http://mamalodz.blogspot.com/2016/01/niemowlak-w-samolocie-wizzair.html
 
Czy Budapeszt to to dobry kierunek na kilkudniowy wyjazd z małym dzieckiem? Na to pytanie odpowiem na końcu. Poniżej znajdziecie kilka praktycznych wskazówek, które ułatwią wam zaplanowanie pobytu z maluchem w Budapeszcie, zwłaszcza w okresie zimowym - polecę wam nocleg, kilka miejsc, które warto odwiedzić z dzieckiem oraz dam wskazówki co zjeść :)
 
NOCLEG W BUDAPESZCIE
Jeśli planujecie wypad do Budapesztu z dzieckiem lub dziećmi, mam dla was gotową opcję noclegową, którą mieliśmy okazję testować przez 5 dni - Green family and couple residence, czyli 2 pokojowy apartament w sercu dzielnicy Pest, w którym znajdziecie wszystko, co potrzebowalibyście dla maluchów - łóżeczko, wysokie krzesło, zabawki, książeczki, nocnik, śliniaki, plastikowe sztućce, a nawet wózek parasolkę (choć my zabraliśmy swoją). Udało nam się znaleźć takie lokum za pośrednictwem serwisu Airbnb (zakładając konto poprzez ten link, zyskacie 80 zł zniżki na pierwszą rezerwację -> www.airbnb.pl/c/annak576?s=8), w którym wynajmuje się domy i mieszkania ludzi z całego świata w cenach dużo bardziej konkurencyjnych niż poprzez booking.com. Naszym gospodarzem była Judit z Niemiec, która w okresie wakacyjnym wraz z mężem i dwójką dzieci korzysta z mieszkania w Budapeszcie (dlatego jest tam wszystko), w pozostałym zaś czasie można je wynająć. mieliśmy bezpośrednie wyjście na dwór a do tego wszędzie blisko - pieszo docieraliśmy o rzeki, do Zgórza zamkowego, Parlamentu i muzeów. Właściwie tylko lasek miejski i lotnisko wymagały skorzystania z metra. Poniżej kilka zdjęć z mieszkania (nie jest ono nowoczesne, ale komfortowe), gdyby ktoś z was chciał więcej szczegółów, zapraszam do kontaktu :)




 
 
PORUSZANIE SIĘ PO MIEŚCIE
W Budapeszcie komunikacja miejska obejmuje metro (4 linie), autobusy, trolejbusy, tramwaje i prom. Aby korzystać z tych wszystkich środków, wystarczy jeden kupić bilet okresowy (np.w punkcie informacji na lotnisku) - 3 lub  7 dniowy. Ponieważ nasz pobyt miał trwać 5 dni, kupiliśmy bilety tygodniowe za 4950 Ft (koło 70 zł). Dzieci do 6 roku życia korzystają z komunikacji miejskiej za darmo, potem niestety obowiązują je te same ceny co osoby dorosłe. Bilety to zakup obligatoryjny - przy wejściu do metra stoją dwaj Panowie, którym należy okazać bilet, doświadczyliśmy także kontroli w autobusie.

 
ORGANIZACJA DNIA
Podróżowanie zimą z małym dzieckiem stawia niestety pewne ograniczenia- gdzies trzeba zmienić pieluchę, nakarmić, maluch miewa także drzemki. Organizacja naszych dni w Budapeszcie wyglądała następująco: spaliśmy maksymalnie długo, jedliśmy śniadanie i czekaliśmy aż młody się wypróżni. Zakładaliśmy świeżą pieluchę i szybko ruszaliśmy na dwór - zazwyczaj było koło 11:30/12. Najpierw przebywaliśmy na dworze - zwykle przemieszczając się gdzieś i przy okazji oglądając zabytki/atrakcje dostępne na zewnątrz (np.zoo). W międzyczasie młody często zasypiał. Gdy zaczynaliśmy marznąć, udawaliśmy się do jakiegoś muzeum. Jeśli był przewijak, zmienialiśmy pieluchę na świeżą bez względu na stan poprzedniej (pierwszego dnia nigdzie go nie znaleźliśmy i młody wrócił trochę przemoczony niestety). Następnie znów udawaliśmy się na dwór. Przed powrotem do domu zaliczaliśmy obiad - w restauracji lub na jarmarku (o tym później) i wracaliśmy do domu, koło 17/18. Tylko pierwszego i ostatniego dnia zmobilizowaliśmy się, aby ponownie wyjść wieczorem, poza tym zaszywaliśmy się z goracą kawą/herbatą i książką w naszym "domu". Młody, który większość czasu spędzał w wózku szalał, a my odpoczywaliśmy po intensywnym dniu..

STRÓJ DLA DZIECKA
Choć rzez cały wyjazd mieliśmy minusowe temperatury, Jaśkowi na pewno było cieplej niż nam. Ubierałam go w body z długim rękawem i sweter, rajstopy i spodnie dresowe, na to zimowy kombinezon. W wózku miał kocyk oraz śpiworek od wózka. Twarz smarowałam tłustym kremem. Do drzemki na dworze dostawał smoczek aby nie nawdychał się zimnego powietrza.  Ja wróciłam z katarem, on zdrowiutki :)
 


SKLEPY
W Budepaszcie znajdziecie bez problemu Tesco, Rossmana, a nawet  CCC. Możecie więc zrezygnować z zapasu pieluch czy słoiczków - marka Baby Dream czy HIPP jest wszędzie obecna :) Bardzo dużo jest też sklepów całodobowych czynnych nawet w święta, także raczej nie grozi wam śmierć głodowa :)

MIEJSCA WARTE ZOBACZENIA (PRZETESTOWANE Z DZIECKIEM :)
Mam poczucie, że całkiem dobrze wykorzystaliśmy te 5 dni. Co prawda popełniliśmy parę błędów nie chodząc wcześniej na strony internetowe obiektów i np. nie weryfikując godzin otwarcia (także zoo zwiedziliśmy dopiero za drugim podejściem - pierwszego kasę zamknięto na naszych oczach..), niemniej udało nam się zobaczyć większość zaplanowanych trakcji turystycznych. Poniżej kilka rekomendacji i zdjęć z naszych spacerów po mieście.

Lasek Miejski Városliget
Lasek miejski oferuje przybyłym turystom wiele atrakcji. Raczej nie jest możliwe zaliczenie ich wszystkich w jeden dzień, w każdym razie na pewno nie z niemowlakiem zimą. Do lasku dojedziecie żółtą linią metra (M1). Znajduje się tu ogród zoologiczny, Vidampark (wesołe miasteczko), największy i najstarszy kompleks basenów termalnych w Budapeszcie, Széchenyi Fürdő, lodowisko (w sezonie zimowym), oraz zamek Vajdahunyad.




Zoo - bezpłatne dla dzieci do lat dwóch, bilet dla osoby dorosłej to 2500 HUF, a dla dzieci 2-14 roku oraz studentów, 1800 HUF. Ciekawostką jest podział ogrody na kontynenty, np. wszystkie zwierzęta Ameryki Południowej zlokalizowane są blisko siebie, w dużej mierze w budynku, w którym zachwana jest także adekwatna roślinność. Minusem zwiedzania zoo zimą sa duże zmiany temperatur - na dworze było około -2/-4 zaś w tropikalnych budynkach pewnie +25. Szczęśliwie nasze organizmy to zniosły :) Nasz syn miał najwięcej radości przy rybach, spędziliśmy tam duuużo czasu :) Ogólnie zoo bardzo nam się podobało, także myślę że warto się tam wybrać. Plusem sa przewijaki - niestety rzadkość w Budapeszcie..






Kompleks basenów termalnych. W dniu wyjazdu do Budapesztu pędziłam do Rossmana po swimmersy dla Jaśka, gdyż wyczytaliśmy, ze Budapeszt słynie w kompleksów termalnych. Zaplanowaliśmy więc, ze ostatni dzień naszego pobytu przeznaczymy na relaks w jednym z nich. oczywiście realnie spodziewaliśmy się, że z naszym synem będzie to wyprawa na maksymalnie 2 godziny. Niestety nie zgłebilismy tematu.. zostawiliśmy to na wieczór poprzedzający owy ostatni dzień.. Cóż, okazało się, że Széchenyi Fürdő rekomendowane jest dla osób od 14 roku życia.. Jeśli rodzice zdecydują się na zabranie dziecka, to wymagane jest aby było ono po treningu czystości, czyli bez pieluch.. Abstrahując od tego, bilety do kompleksu były całodniowe za 5000 HUF, także średnio nam się opłacało wydać 10000 HUF aby pobyć w ogromnym kompleksie przez półtorej godziny.. cóż, z lekkim żalem zostawiliśmy tę atrakcję na przyszłość. Mam nadzieję, ze kiedy dzieci będą starsze to tu wrócimy :) Mimo to nie mogliśmy nie zajrzeć do środka. Udało mi się zrobić fotkę przez okno - wyglądało super.. Jednak faktycznie nie dla maluchów :( Później doczytaliśmy, że Łaźnie Gellerta oferują wstępu dla dzieci (darmowy do lat 6), jednak tam tez cena biletów oscylowała wokół 4000 HUF więc już darowaliśmy sobie.


Wzgórze zamkowe
Wzgórze Zamkowe to najstarsza część Budapesztu, która zachowała swój pierwotny charakter. Poza Starym Miastem znajduje się na nim Zamek Królewski, który otaczają doskonale zachowane fragmenty średniowiecznych murów obronnych, z Wielką Basteją, wieżą Buzogány i Bramą Ferdynanda. Pod Wzgórzem Zamkowym rozciąga się Labirynt - rozbudowany kompleks jaskiń i podziemnych grot, które można zwiedzić.
Na wzgórze zamkowe można się dostać autobusem, pieszo lub zabytkową kolejką (widoczną na zdjęciach poniżej). My wjechaliśmy autobusem, a zjechaliśmy kolejką (nie ma zakazu dla wózków, ale miejsca jest bardzo mało).
Na wzgórzu najpierw obeszliśmy mury i stare miasto. Ponieważ wcześniej już spędziliśmy trochę czasu na dworze, zapragnęliśmy się ogrzać w jakiejś kawiarni. Niestety na wzgórzu była bardzo niewielka ilość obiektów w stosunku do obecnych osób i pomimo półgodzinnych poszukiwań, nigdzie nie udało nam się znaleźć wolnego miejsca. Udaliśmy się zatem od razu do Pałacu, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Historii Budapesztu. Szczęśliwie nasz syn bardzo lubi duże przestrzenie, także zawsze zachwycają go wypady do tego typu obiektów. Wózek zdecydowanie polecam zostawić w szatni - jest dużo schodów. W muzeum, w damskiej toalecie na 1 piętrze znajdziecie przewijak (!), na dole można się napić gorących napojów i kupić kanapkę (uratowało nas to przed wielkim głodem..:P).






 
 

Węgierskie Muzeum Narodowe 
Jak już pokonacie  wózkiem wszystkie schody prowadzące do Muzeum, czeka was całkiem ciekawa wystawa :) Momentami interaktywna, także nawet Jasiu odnalazł swoje ulubione zakątki. Warto wejść, ogrzać się i poznać trochę historii Węgier.
 
 

 
Dom Terroru
Gdy usłyszałam nazwę naszego celu, trochę obawiałam się, czy to dobre miejsce dla dziecka. Po doświadczeniach z Muzeum Mafii na Sycylii, gdzie w salach było ciemno, słychać było krzyki i Jasiu reagował płaczem, byłam trochę sceptyczna. Szczęśliwie terror okazał się nie tak straszny wizualnie, tzn dla oka dziecka. Jeśli  wcześniej byliście w Oświęcimiu, na stacji Radegast czy choćby w Muzeum na Radogoszczu, prawdopodobnie Dom Terroru nie zrobi na was większego wrażenia. Warto jednak go zobaczyć, gdyż jest to najnowocześniejsze muzeum w Budapeszcie. Do Muzeum był duża kolejka, niemniej wystarczyło pokręcić się przy drzwiach w dzieckiem na rękach, a od razu przepuścili cała nasza ekipę :)
 
 
 
Muzeum Komunikacji
Podobno świetna atrakcja dla dzieci i dorosłych. Znajduje się w bliskiej odległości od Lasku Miejskiego. Pojechaliśmy tam zaraz pierwszego dnia niestety okazało się, że muzeum jest zamknięte  z uwagi na prace renowacyjne. Byliśmy bardzo rozczarowani.. Równie mocno zmarznięci i spragnieni ciepła.. Cóż, nasz błąd że nie weszliśmy wcześniej na stronę..
 
Parlament
Ostatniego dnia musieliśmy wyruszyć na lotnisko koło 14. Po śniadaniu postanowiliśmy więc "zaliczyć" Parlament, który dotąd podziwialiśmy tylko z daleka. Niestety na miejscu nie tylko była spora kolejka, to jeszcze okazało się, że bilety kupuje się na konkretna godzinę, na grupy w konkretnym języku, przy czym najbliższa była grupa francuska o 12. Istniało zbyt duże ryzyko, że nie zdążymy na samolot, więc zadowoliliśmy się spacerem wokół monumentalnego, pięknego budynku.. Następnym razem :)
 


 
 
Hala Targowa Vásárcsarnok
Uwielbiamy z mężem lokalne targowiska, miejsca z duszą, gdzie w jednym miejscu można znaleźć wszystko, co typowe dla danego regionu- wędliny, warzywa, przyprawy itp. Dlatego w sobotę udaliśmy się na zakupy do wielkiej hali targowej. Hala ma  3 poziomy. Na parterze znajdziecie stoiska spożywcze, warzywa, owoce, pieczywo, nabiał, bardzo dużo sklepów z mięsem, wędlinami i paprykową, ostrą, węgierską kiełbasą. Poziom pierwszy to stragany z bibelotami oraz budkami z jedzeniem. Jest tam jednak przeraźliwie ciasno, dlatego szybko ewakuowaliśmy się z wózkiem, gdyż przejście z nim trwało całe mnóstwo czasu. Na poziomie -1 jest...market Aldi :) Praktycznie cały czas spędziliśmy na parterze - najpierw obeszliśmy wszystkie alejki by zobaczyć co jest dostępne i przy okazji zorientować się, że ceny w bocznych alejkach są atrakcyjniejsze niż w centralnej. Na prezenty dla najbliższych wybraliśmy pasty gulaszowe, ostrą i słodką paprykę w proszku, salami i ową paprykową, faktycznie bardzo ostrą kiełbasę. Hala czynna jest od poniedziałku do soboty.



Warto także udać się na Wzgórze Gellerta - podobno stamtąd widok jest najlepszy. Niestety jakoś nie dotarliśmy - następnym razem, zostaje w pakiecie z termami i parlamentem :) 
 
MAGIA ŚWIĄTECZNYCH JARMARÓW
Trafiliśmy na fajny okres zimą, bo udało nam się załapać na świąteczno-noworoczne jarmarki (które już 2 stycznia zaczęto brutalnie demontować pozbawiając nas upatrzonego wcześniej dobrego jedzenia..). Królowało na nich grzane wino i lokalne potrawy. Przypomniał nam się Berlin, gdzie pierwszy raz piłam gluhwein mit rum.. Mniam :) Dobrze, ze już nie karmię i mogłam rozgrzewać się pysznym trunkiem :)




Będąc w Budapeszcie, koniecznie wybierzcie się nad rzekę po zmroku - wszystko jest tak pięknie oświetlone, że dech zapiera..:)


 
 
 
CO ZJEŚĆ BĘDĄC W BUDAPESZCIE
Kto czytał moje wpisy o Sycylii wie, że kuchnia regionalna jest dla nas zawsze jednym z celów naszych podróży. Dlatego też choć przylecieliśmy późnym popołudniem, zaraz po powrocie udaliśmy się do restauracji by doświadczyć węgierskich specjałów. Jakież było nasze rozczarowanie, gdy okazało się, że poza zupą gulaszową, właściwie pozostałe dania można by uznać za "nasze", polskie? Karkówka, karczek, kaczka, golonka i kurczak na różne sposoby.. Próbowaliśmy różnych rzeczy, ostatecznie jednak z dań restauracyjnych zachwyciła nas tylko zupa gulaszowa. bardziej odnaleźliśmy się na jarmarkach. Już w przewodniku wyczytaliśmy, że koniecznie musimy spróbować "ociekające tłuszczem Langosy". Opisałabym to jako racuchy w kształcie krążków, które możecie zjeść albo na słodko, np. z nutellą, albo z farszem (kurczakowo-paprykowym albo boczkowo-cebulowym). Całkiem smaczne i na pewno sycące :) Zdecydowanie jednak z większą tęsknotą będę wspominać cieplutkie, słodkie Lobosy tudzież Sekler Cake - chyba drożdżowe ciaso nawijane na tubę i opiekane, posypywane cykrem i cynamonem. Obłędne.. :)
 
 
 
 
 
 
 
CIEMNE STRONY BUDAPESZTU..
Ogólnie wyjazd oceniam bardzo pozytywnie, niemniej nie ma ideałów, także musze wam powiedzieć o minusach podróży do Budapesztu z małym dzieckiem.
1. Schody. Podstawowym problemem jest dotarcie do metra - jak się zapewne domyślacie, jeżdzi ono pod ziemią. Jedna linia znajduje się płycej - do niej prowadzą zwykłe schody jak u nas w przejściach podziemnych. Niemniej wózek trzeba znieść i wnieść - lepiej więć zabrać lekką parasolke zamiast ciężkiego wózka z pompowanymi kołami. Inna linia metra znajduje się zdecydowanie głębiej, prowadzą do niej strome długie schody ruchome, przy których jest znaczek przekreślonego wózka. Alternatywy jednak nie ma, a przynajmniej nie udało nam się znaleźć windy. Raz zaryzykowałam jazdę młodego w wózku tymi schodami, ale miałam mega stresa, że się nagle zatrzymają i utknę - na pewno bym go sama nie wniosła. Potem już za każdym razem wyjmowaliśmy Jaśka, co zajmowało trochę czasu i było problematyczne gdy np. akurat zasnął. Cóż, trudno - bezpieczeństwo przede wszystkim.
 
 
2. Przewijak. Kolejnym problemem stanowiła konieczność zmiany pieluch, co zimą nie było możliwe na dworze - jest to jednak problem uniwersalny. Przewijaki nadal sa niestety dość unikalnym przybytkiem (spotkaliśmy je tylko w jednym muzeum i w zoo). Choc może znacie kraje, gdzie można je powszechnie znaleźć?
 
3. Lotnisko. Gdy przylecieliśmy do Budapesztu i szliśmy z samolotu do hali przylotów, zobaczyliśmy kolejkę ludzi czekającą na swój samolot - większość z nich stała w budynku, część jednak się nie mieściła i stała na dworze, na kilkustopniowym mrozie. Mieliśmy nadzieję, ze nas to nie czeka.. Niestety, okazało się, że o ile samo lotnisko jest super, są sklepy, restauracje i plac zabaw dla dzieci, to o "boardingu" nie jest już tak różowo. Zazwyczaj po weryfikacji dokumentów pasażerowie są kierowani albo bezpośrednio rękawa albo do autobusu, ktory podwozi ich do samolotu. My zaś najpierw utknęliśmy na schodach, potem zaś dworem skierowano nas do nieocieplanej hali, w której czekaliśmy kolejne 20 minut (zdjęcie poniżej). Szczęśliwie będąc z dzieckiem mogliśmy stanąć w "priority line", inaczej musielibyśmy już stać na dworze. gdy wreszcie otworzyły się drzwi, myśleliśmy, ze już pójdziemy prosto do samolotu. Tymczasem znów czekałam nas spory spacer, po czym czekaliśmy kolejne 10 minut na dworze. Masakra - dodam tylko, że na dworze było około - 6..  Szczęśliwie wreszcie dotarliśmy na swoje miejsca, sama końcówka wyjazdu była jednak zdecydowanie słaba.. Także pamiętajcie, idąc na boarding ubierzcie się normalnie w czapki, szaliki i swetry, bo prawdopodobnie minie chwila nim traficie do ciepłego samolotu.
 
Ostatni minus, już nie w kontekście podróży z dzieckiem tylko w ogóle - na ulicach, w przejściach podziemnych,  na stacjach metra jest mnóstwo bezdomnych - leżą zawinięci ogromnymi kołdrami, z całym swoim dobytkiem. Zbierają pieniądze, albo śpią. Widać jest na to w mieście jakies ciche przyzwolenie, bo nie jest to zjawisko odosobnione..
 
 
 ***
 
Pomimo pewnych problemów, polecam Budapeszt na wyprawę z maluchem bo:
  • dolecicie na miejsce w niecałą godzinę
  • miasto jest świetnie skomunikowane
  • w wiele miejsc dojdziecie pieszo
  • znajdziecie tu miejsca atrakcyjne zarówno dla dorosłych i dzieci
Jeśli ktoś z Was był już w Budapeszie, zwłaszcza z dzieckiem, zapraszam aby w komentarzu podzielić się swoimi doświadczeniami :) Inspirujmy się!
 
Udanych podróży!
 
 
 
 

2 komentarze:

  1. Po pierwsze brawo! Widać ile pracy włożyłaś w tekst, a po drugie super fotorelacja! Widać, że świetnie się bawiliście. Nigdy nie miałam okazji być w Budapeszcie. Będę musiała męża namówić na taki wypad. A do tego postu jeszcze nie raz wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. witam
    mogę poprosić o namiar na właściciela mieszkania???
    martahadamek@poczta.fm

    OdpowiedzUsuń