Co niedziela ten sam dylemat: siłownia czy spacer z mężem i synem. Z jednej strony mam możliwość zrobić coś dla siebie, z drugiej zaś strony miło jest być całą naszą rodziną i robić coś wspólnie. Co więc wybrać? W efekcie na siłownię docieram średnio raz na dwa-trzy tygodnie. Jak jest brzydko i spacer nie jest atrakcyjną opcją. Tak jak wczoraj. Ale nawet jak już zdecyduję, że na spacer nie idę, pojawia się kolejny dylemat: siłownia czy może zostać w domu i coś porobić? Albo może gdzieś pojechać, jakiś manicure albo zakupy? Zazwyczaj kończy się na godzinie na siłowni i szybkich zakupach w Lidlu. Paznokcie maluję sama.
Gdy już spacer i siłownia za nami, czas na wizytę u dziadków. I kolejny dylemat - spędzić te kilka godzin u nich czy może zostawić Jasia i pojechać z mężem do kina albo na zakupy. W końcu i tak oni cały czas się z nim bawią, ja tylko co jakiś czas karmię. Teraz w zasadzie coraz rzadziej. No i je już słoiczki. Ale jakoś tak trudno mi rozstać się z synem. I tak siedzę na kanapie i patrzę jak szaleją. I czasem myślę sobie, że mogłabym teraz chociaż książkę czytać, a nie tak się patrzeć po prostu. Ale on jest teraz taki fajny, ciągle się śmieje albo robi głupie miny. Patrzę się jak na dobry film. Do kina nie idziemy. Może następnym razem. Ale w czasie drzemki Jasia jedziemy do Biedry po pieluchy - jest postęp :-)
Ostatni dylemat pojawia się wieczorem, gdy nasz syn już śpi. Jest 21:00. Co robić? Usiąść i pisać bloga? Czytać książkę? Prasować? Ogarnąć kuchnię po gotowaniu kolacji przez męża i wypakować zakupy? Złożyć pranie? Ja nie wiem jak to jest, że mój mąż nigdy nie ma takich dylematów. Wczoraj był mecz- sprawa jest oczywista. Ostatecznie idę do kuchni, spędzam tam prawie godzinę, potem godzina na blogu, pranie i kilka minut z książką. Potem odpadam, już dawno po północy. Prasowanie przegrywa już od ponad tygodnia. Trzeba będzie się tym wkrótce zająć, bo Jasiowi chyba skończyły się body z krótkim rękawem. I piżamy. Może uda się kolejnego dnia w międzyczasie. Albo będzie nosił niewyprasowane :-) Życie..
Aniu w niedzielę proponuję kościół- skoro już wzięłaś ślub kościelny, ochrzciłaś synka. Nie prasowanie, pranie, nie Lidl, nie zakupy. Sama masz wolne, nie zadręczaj swoimi wizytami w sklepie ludzi pracujących za minimum. SIEDZISZ w domu cały tydzień, Państwo Ci płaci, ja też. Może jednak wygospodarujesz godzinkę w dzień powszedni? Mogę cię oceniać, bo to opubliczniasz
OdpowiedzUsuń