poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Łódź Widzew ->>> Łódź Arturówek, czyli o wyprawie Łódzką Koleją Aglomeracyjną


Czy wasze dziecko jechało już pociągiem? Jeśli nie, koniecznie musicie mu zapewnić tą atrakcję. Podróż wcale nie musi być daleka - zostaniemy w granicach Łodzi. Z cyklu "przepis na ciekawy spacer" dziś uciekniemy z widzewskiego osiedla do Arturówka, i to w zaledwie 12 minut! To wszystko dzięki Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej.



15:45 - Wyruszamy z domu. Na Dworzec Łódź-Widzew dostajemy się "z buta", albo raczej "z wózka". To tylko około 25 minutowy spacer, akurat na rozgrzewkę. Idziemy w ciemno, z nadzieją, ze pociągi jeżdżą z miarę często. W najgorszym razie zostaniemy na Osiedlu. Mamy szczęście - odjazd za 28 minut. Kupujemy bilety - koszt to tylko 3zł od osoby (bilet ważny 30 minut). Młody jedzie za free. W dworcowym sklepiku kupujemy zaopatrzenie na piknik - kanapki z kotletem mielonym (3,5 zł) i schabowym (5 zł), do tego butla mineralnej i paczka ciasteczek. Dla Jasia mamy wafle ryżowe z Biedronki i wodę. Jesteśmy gotowi na wyprawę! Trzeba się jeszcze tylko dostać na Peron 3 - zajmuje to chwilę, gdyż Dworzec jest nadal w budowie i póki co przejść podziemnych brak. Za to jest dach  :)


16:38. Przyjeżdża pociąg, który nie wygląda jak pociąg tylko tramwaj. Albo metro. Wygląda dostojnie :) Wsiadamy razem z grupa rowerzystów. W środku dużo miejsca, czysto, przyjemnie. Bez problemu znajdujemy przestrzeń dla nas i wózka. Na miejscu jest biletomat, przestronna toaleta, a w niej... PRZEWIJAK! Tego się nie spodziewałam :)

 

Podróż do celu, czyli stacji Łódź-Arturówek, zajmuje nam 12 minut. Autem byłoby tych minut co najmniej 40. Jesteśmy pod dużym wrażeniem. Wysiadamy. Nie bardzo wiemy, gdzie jesteśmy. Przed nami sporo drzew, więc tam idziemy. Oznaczeń brak. Kierujemy się za jakąś spacerującą parą. Okazuje się, ze jesteśmy na ścieżce rowerowej wysypanej kamieniami. Słabo się idzie z miejskim wózkiem i w baletkach (choć na sen naszego syna wyboje działają rewelacyjnie). Co chwilę mijają nas rowery. Postanawiam zajrzeć na mapę w telefonie. Okazuje się, że wystarczy trochę odbić w prawo (w Żuczą) i będziemy na ulicy Krasnoludków (!). Teraz warunki są już ok - trochę spacerowiczów i duuuużo drzew :) Szlakiem krasnali docieramy nad wodę. Od momentu wyjścia z pociągu mija około 30 minut.



Jasiu śpi, a my zalegamy na trawie. Czas na kanapki. Obie są pyszne, ale chyba jednak mielony wygrywa :) Nad wodą jest już zdecydowanie więcej ludzi. Jest gwarno i radośnie. Czuć wiosnę. Po chwili nasz syn postanawia przerwać drzemkę i dołączyć do piknikujących rodziców. To jego pierwszy kontakt z trawą - jest zachwycony! 


Początkowo onieśmielony, już po chwili Jasior szaleje. Trudno mu usiedzieć na kocu. Wszystko jest takie ciekawe!









Obcowanie z przyrodą z pewnością jest miłą odmianą od zabawy na podłodze w salonie. Żal jest wracać, ale musimy zdążyć na pociąg powrotny o 18:27 (kolejny dopiero 19:40). Tym razem pozostajemy na drodze krasnoludków dzięki czemu szybkim krokiem docieramy na stację w 20 minut (2 minuty przed odjazdem - uff).  Szkoda, że nie ma przystanku w Centrum, moglibyśmy od razu pojechać na kolację.. Zamiast tego zachaczamy o widzewski Mc Donald i zjadamy wielkie lody z polewą czekoladową. Jasiu ziewa na potęgę, ale twardo zamiast spać, ogląda świat. Do domu docieramy około 19:30. My padamy na kanapę, nasz syn ląduje na podłodze. Przyroda przyrodą, ale jednak stęsknił się za swoim małym rewirem :)

***

Wypad był troche testowy - plan jest aby raz na jakiś czas jeździć do Arturówka w ramach codziennych "zwykłych" śródtygodniowych spacerów. Czasowo wyglądałoby to prawdopodobnie tak:
12:24 - odjazd ze stacji Łódź-Widzew w kier. Arturówka
14:07 - odjazd ze stacji Łódź-Arturowek w kier. stacji Łódź-Widzew
O planach będę informować na FB, serdecznie zapraszam do towarzyszenia mi i Marysi oraz naszym maluchom :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz