wtorek, 7 kwietnia 2015

Wyznanie matki - cała prawda o włosach w czasie ciąży i po porodzie

Skłamałabym mówiąc, że nie doświadczyłam żadnych negatywnych następstw ciąży. Ale tak na prawdę istotnie niepożądany jest jeden - moje włosy, a raczej ich brak..
 
Włosy w czasie ciąży
Gdy byłam w ciąży moje włosy były lśniące i mocne. Nagle cudownie przestały wypadać. I rosły jak szalone ponad centymetr na miesiąc. Z dumą nosiłam je rozpuszczone. Byłam świadoma, że to wszystko dzięki ciążowym hormonom, które sprawiają, że włosy są nieustannie w fazie wzrostu. I że z dużym prawdopodobieństwem ta sytuacja skończy się wraz z narodzinami Jasia. Niemniej wierzyłam, że może mnie to jednak ominie..
 



Włosy po porodzie
Zostałam dumną mamą. Czas mijał, a sytuacja moich włosów nie ulegała zmianie. W czasie mycia, czesania, suszenia ilość wypadających włosów wynosiła praktycznie zero. To było jak cudowny sen. Były coraz dłuższe, i przede wszystkim nadal były. Pomyślałam, że urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą. Jeszcze w grudniu, gdy mały miał 3 miesiące, moje włosy wyglądały tak:
 




Nieoczekiwany kryzys nadszedł mniej więcej pod koniec stycznia, w czwartym miesiącu życia mojego syna. Sytuacja pogarszała się z dnia na dzień. Moje włosy były wszędzie - na podłodze, w pościeli, w łóżeczku Jasia.  Masakra. Ciągle je skądś wyciągałam - z rączek Jasia, z jedzenia, nawet z pieluch! Nagle wszystkie włosy, które wzrastały w czasie ciąży, zaczęły wypadać. Nie pomagały odżywki ani witaminy. Skala zjawiska była porażająca. Każdego dnia przeklinałam jasne podłogi. Abyście zrozumiały skalę zjawiska, opiszę wam standardowy rytuał mycia włosów. Wyglądał mniej więcej następująco:

  • zdjęcie gumki - oczyszenie jej z mnóstwa włosów
  • wytrzepane głowy z włosów nad koszem na śmieci
  • wyczesanie garści włosów palcami
  • wyczesanie garści włosów podczas ich mycia
  • zebranie włosów z brodzika po myciu
  • oczyszczenie zapchanego syfonu z włosów
  • wyjęcie garści włosów podczas ich rozczesywania
  • zebranie włosów z podłogi po suszeniu
 
Dziwiłam się, że po takich zabiegach średnio co trzy dni nadal miałam coś na głowie. 

Zrobiłam research wsród innych mam. Okazało się, że mają tak samo. Niektóre nawet gorzej - porobiły im się łyse placki! Przerażona zaczęłam oglądać swoją głowę, ale niczego takiego nie znalazłam. Choć przód glowy nad skroniami wyglądał coraz bardziej licho..

Sprawdziłam w Internecie, kiedy to wypadanie się skończy. Wyrok - między 6 a 12 miesiącem po porodzie. No to pięknie :/

Z czasem zaczęły mnie wkurzać już nie tylko wyłażące włosy, ale także te, które nadal były na mojej głowie. Nie dość, że te "nowe", odrastające sterczały na wszystkie strony, to te "stare" były już zdecydowanie za długie - bliżej im było do pasa niz ramion. Praktycznie cały czas więziłam je w ciasnym koku - dzięki temu teoretycznie nie wychodziły aż tak bardzo (dopiero po zdjęciu gumki - patrz procedura wyżej).
 
Everyday fryz mamalodz
Zrób coś z tym!
Sytuacja wymagała działania. W środę przed świętami moja frustracja osiągnęła szczyt. Zadzwoniłam do męża, żeby zaraz po pracy wrócił do domu. A potem umówiłam się fryzjera. Jak na złość Jasiu miał tego dnia kiepski humor, dużo płakał. Niedawno zaczęła mu się faza na mamę. Cóż, mój mąż musiał sobie poradzić przez godzinę (jak się potem okazało  nasz syn płakał przez jej większość). Miałam misję do spełnienia.
 
U fryzjera długość moich włosów zrobiła duże wrażenie. Gęstość już nie. Poprosiłam o ścięcie o około 20 centymetrów. Czyli jakieś półtora roku zapuszczania. Klientka siedząca obok zapytała, czy mi nie szkoda. Fryzjerka odpowiedziała za mnie "Tej Pani nie ma co być szkoda, nie ma połowy włosów". Zastanawiałam się, czy cieniować włosy z przodu, czy też zostawić je zupełnie równe. Okazało się, że nie ma co cieniować - zostały tylko liche kosmki. Pani zaprosiła mnie za kilka miesięcy, jak to co wypadło trochę odrośnie. A potem cięła.. Mimo wszystko na podłodze uzbierała się całkiem pokaźna kupka. W ogóle nie było mi szkoda. O tyle mniej będzie ich  naszym domu.
 
Moja fryzura nabrała lekkości. Szału nie ma, bo stylizacja praktycznie żadna, ale czasem właśnie w prostocie tkwi potencjał. Długość "trochę za ramiona" okazała się idealna. Nawet mnie nie wkurzają. Od tamtego dnia minął tydzień i cały czas noszę je rozpuszczone. Nadal wychodzą, ale jakby mniej. W każdym razie decyzja była niewątpliwie słuszna. Choć jak teraz szukałam zdjęć z długimi włosami to nie powiem, westchnęłam sobie..
 

 


 
Moje drogie, jeśli wasze włosy też zaczęły już wypadać - współczuję, znam ten ból. Jakoś to przetrwamy. Pozytywne jest to, że w miejsce tych starych włosów rosną kolejne :)
 
Jeśli wasze włosy nadal są mocne i trzymają się waszej głowy - ENJOY THE MOMENT! Nigdy nie znasz dnia ani godziny.. Może wam się uda ominąć ten etap, a na wszelki wypadek już dziś zaopatrzcie się w kilka fajnych gumek, np. takich - ostatnio podobno super modne (nie mam, nie wiem, ja mam zwykłe w rynku, ale jak wpisałam w google gumki to wyskoczyło najwięcej takich właśnie :)).
 


2 komentarze:

  1. Oj tak, włosy to problem. Po pierwszym porodzie koło 4 miesiąca zaczęły mi wychodzić garściami i tak jak opisałaś były wszędzie. Martwiłam się, ze będę łysa. Co prawda nigdy nie miałam bujnej czupryny, ale dało się z nich coś zrobić a w ciąży nawet mi się podobały :-) Na szczęście etap wypadania zakończył się koło 7 miesiąca po porodzie i powoli sobie włosy odrastały. W drugiej ciąży podobnie włosy wyglądały prawie jak z reklamy, ale na szczęście wypadają w znikomej ilości, nie bardziej niż przed ciążą, także może po drugim dziecku los jest łaskawszy ;-) A gumki to standard bo moje córy uwielbiają ciągnąć mnie za włosy ( ja mniej ), zwłaszcza Natalka lubi sobie je do buzi wkładać i wyrywać je pojedynczo z mojej głowy. Także gumka to must have każdej mamy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to jest dla mnie nadzieja - Jasiu w piątek kończy 7 miesięcy, liczę że potem będzie już tylko lepiej :-)

      Usuń