wtorek, 24 listopada 2015

Za kulisami Poradni Rehabilitacyjnej

 


Dziś, po 8 miesiącach intensywnej pracy, zakończyliśmy naszą przygodę z Poradnią Rehabilitacyjną. Wiem, że niektórzy rodzice drżą przed myślą, że ich dziecko mogłoby zostać skierowane do takiej poradni. Tymczasem z mojej perspektywy to było ciekawe doświadczenie i dobrze zainwestowany czas. Zapraszam was na krótką relację z naszych wizyt.

Jak to się zaczęło..
Nie należę do matek, które oczekują, że ich dziecko będzie rozwijało się podręcznikowo. Dlatego też gdy podczas drugiej wizyty szczepiennej pielęgniarka zdała mi kilka kontrolnych pytań o osiągnięcia Jasia, nie przejęłam się zbytnio tym, ze wszystkie moje odpowiedzi były negatywne. Gdy jednak 6 tygodni później przy okazji kolejnego szczepienia na te same pytania nadal odpowiadałam przecząco, zapaliła się u mnie czerwona lampka. Jednocześnie sama pielęgniarka zasugerowała, aby skonsultować to z panią doktor. Jasiu bowiem nie przekręcał się, nie wyciągał rączek - generalnie cały czas leżał na plecach i patrzył na obrazki albo wodził wzrokiem za karuzelą. Lekarka dała mi skierowanie do poradni rehabilitacyjnej. Prawdę mówiąc ucieszyłam się - koleżanka z osiedla od kilku tygodni chodziła do poradni przy stadionie Widzewa i bardzo chwaliła sobie te zajęcia oraz ich efekty i właściwie to  trochę jej zazdrościłam..
 
Wizyta w poradni
Okazało się, że skierowanie które dostałam nie jest skierowaniem na rehabilitację, a jedynie skierowaniem do lekarza specjalisty, który w takowej poradni przyjmuje, i który decyduje czy dziecko kwalifikuje się na zajęcia, czy też nie. Ze skierowaniem można udać się do dowolnej poradni mającej umowę z NFZ, ja za poleceniem Kasi wybrałam się do Poradni Rehabilitacyjnej dla Dzieci  / Miejska Przychodnia "Widzew"  przy Al. Piłsudskiego 157 (róg Niciarnianej). Przyjmował tam dr Raczkowski. Na wizytę czekałam około 2 tygodni. Spodziewałam się jakichś szczegółowych oględzin, tymczasem doktor tylko spróbował posadzić Jasia i rzekł "flaczek" - był to jak się potem okazało, nieformalny skrót myślowy od niskiego napięcia mięśniowego. Młodemu trzeba było wzmocnić plecy i dlatego tez dostaliśmy skierowanie na 10 spotkań z rehabilitantką. Czas oczekiwania na rozpoczęcie rehabilitacji wynosi kilka, czasem nawet kilkanaście tygodni, jednak w przypadku dzieci do roku pracownicy starają się go maksymanlnie skrócić. Ja przy zakładaniu karty zaznaczyłam, że mieszakam niedaleko, jestem dyspozycyjna, także mogę przyjechać z młodym nawet w ciągu godziny jeśli ktoś odwoła wizytę. Dzięki temu zaczęliśmy zajęcia z Panią Anią po około 2 tygodniach.

Rehabilitacja maluszków
Moje wyobrażenie o rehabilitacji dzieci było mniej więcej takie - Pani rehabilitantka i kilka mam, które ćwiczą jakieś ruchy ze swoimi dziećmi, które w tym czasie płaczą i krzyczą. Rzeczywistość okazała się jednak o wiele przyjemniejsza - byliśmy pod opieką jednaj osoby (wspomnianej już pani Ani), która dedykowana była do ćwiczeń z maluchem (lub starszym dzieckiem) zaś rolą rodzica było być obok, wspierać swoje dziecko i uczyć się ćwiczeń, aby móc je wykonywać w domu. Istotą postępów jest bowiem częstotliwość - maluch jest w stanie wytrzymać 20-30 maksymalnie 40 minut zatem umówmy się, że taka ilość czasu raz w tygodniu nie da spektakularnych efektów. Zdarzały się momenty płaczu, na szczęście rzadko. Większość czasu miałam poczucie, ze Jasiu bawi się z Panią Anią, a jego kolejne osiągnięcia to jedynie efekty uboczne.



Metoda Bobatha
Jasiu był rehabilitowany tzw.metodą Bobatha czyli poprzez naukę prawidłowych wzorców ruchowych. To metoda, która idzie tropem naturalnego rozwoju niemowląt i angażuje całe ciało oraz zdolność aktywnego przeciwdziałania grawitacji. Większość ćwiczeń wykonywanych jest na piłce i wałkach (z czasem stałym elementem były też autka - pchacze :) zaś dziecko motywowane jest do wykonywania prawidłowych ruchów poprzez zabawki. Celem ćwiczeń było utrzymywanie równowagi, podpieranie się czy wyciągnie raczek po zabawkę. Jasiu uczył się techniki przekręcania, siadania, wstawania czy chodzenia po schodach. Ciekawe jest to, że praktycznie jego wszystkie pierwsze nowe osiągnięcia miały miejsce w poniedziałki, czyli w dniu, w którym miał zajęcia w Poradni. Nadal rozwijał się wolniej (tzn zawsze w górnej granicy normy), jednak jego osiągnięcia były bardzo precyzyjne - zwykle dzieci najpierw siedzą posadzone, a później uczą się same siadać - Jasiu od początku sam siadał. Generalnie oceniam te metodę jako przyjazną maluchowi, nieinwazyjną, bazująca na zabawie, a dającą efekty. Można też ćwiczenia z łatwością powtarzać w domu - wystarczy piłka i własne kolano :)

Podsumowując..
Jeśli miałabym podsumować te 8 miesięcy wizyt w Poradni, muszę przyznać, że bardzo polubiłam to miejsce i troszkę mi żal, że nie będziemy już tam regularnym gościem. Co prawda odkąd wróciłam do pracy dojeżdżanie tam stało się dla mnie nieco uciążliwe, jednak póki byłam na macierzyńskim, wyjście tam (zwykle łączyłam to ze spacerem - od naszego domu to tylko 25 minut pieszo, do tego przez park) stanowiło dla mnie (i dla Jasia pewnie też) swego rodzaju rozrywkę i traktowałam je jako forme zajęc dla matki z dzieckiem :) Poza tym poznałam już pracowników i niektórych pacjentów, którzy jednocześnie mieli zajęcia na tej samej sali. Zżyłam się z panią Anią, z którą jakby nie patrzeć przegadałam wiele godzin w czasie zajęć młodego. No i po tylu miesiącach czułam się już tam bardzo swojsko :) Młody miał dużo zabawek (nawet kiedyś je pożyczaliśmy - przy okazji lotu samolotem, aby Jasiu miał cos "nowego" na wakacje) i dużo przestrzeni. Także jeśli obawiacie się wizyty w państwowej placówce, to polecam tę poradnię oraz pracujące tam osoby (koleżanka miała zajęcia z inną Pania i tez bardzo sobie chwaliła). Jeśli będziecie mieli jakieś szczegółowe pytania - polecam się :)

Poniżej kilka zdjęć z sali ćwiczeń.
 



 




2 komentarze:

  1. Ja z moim synkiem ćwiczyłam tam ponad rok z panią Izą też ciepło wspominał to miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, mój synek nie chciał się przerzucać z brzuszka na plecki, a odwrotnie czyli z plecków na brzuszek bez problemu.Bardzo się tym martwiłam i robiłam z nim ćwiczenia w domu żeby się uczył.Zamartwiałam się tym zupełnie nie potrzebnie, ponieważ w tej chwili synek chodzi i biega po prostu pominął ten obrót :)Lekarz mi powiedział, że niektóre dzieci tak mają np.pomijają raczkowanie tylko od razu przechodzą do chodzenia.Mam teraz inny problem z synkiem, ponieważ ciągle nawracają mu problemy z układem moczowym.Zdarzyło się to już kilkakrotnie w związku z tym koniecznie chcę udać się z synem do nefrologa dziecięcego.Znalazłam w internecie lekarza tej specjalizacji http://salve.pl/przychodnie/oferta/poradnie-dla-dzieci/nefrolog-dzieciecy/zakres-swiadczen/ Czy ktoś z Was korzystał może z ofert tej przychodni.Chętnie zasięgnę opinii, ponieważ chciałabym znaleźć dobrego specjalistę dla mojego synka.Chce się upewnić,czy wszystko jest w porządku, aby nic nie zaniedbać.

    OdpowiedzUsuń